Rozkwitam...

Tak, tak, tak! Telewizor mówi, że wiosna przyszła już na dobre i mrozy nam nie grożą. Uf, jak cudownie! 

Wczoraj, po powrocie do Wrocławia zabrałam się za szycie! Na początku miałam tworzyć bluzę, ale gdzie mi w taką pogodę bluza potrzebna:D
Kiedy zaglądnęłam do swoich zapasów z materiałami, przypomniało mi się, że podczas zakupów, razem z dzianinką z poprzedniego posta, zakupiłam też kilka innych wiosenno-letnich materiałów. Kwiaty na teraz to idealna opcja!
Drzewa kwitną i ja razem z nimi:) Tak jest!

Spódniczka baaardzo prosta do uszycia! Półkole ze skróconym przodem.
Najpierw miało być całe koło do połowy łydki, aleeee.... spódniczkę z koła to z takiej ilości materiału jaką miałam, mogłam sobie uszyć do połowy uda, albo jeszcze krótszą;)
Zrezygnowałam więc.
Skoro będzie mniej falbaniasta, to musiałam coś wymyślić, żeby była trochę ciekawsza.
Moja przeogromna kreatywność (:p) pomogła mi skrócić trochę przód i dzięki temu, że po półkolu zostało mi trochę boków materiału, zrobiłam kokardę!

Tym razem przewiązałam pasek zwyczajnie, 'na supeł', ale ciekawie wygląda też jak zrobi się kokardę!
Dziś miało padać. Miało być też ociupinkę chłodniej, dlatego narzuciłam na siebie sweterek, a pod nim kokardy nie widać...Supeł tak ładnie sobie zwisa:)
Po przejściu pięciuset metrów okazało się, że i bez sweterka jest mi zbyt duszno... Zapowiadało się na burzę. Ale pogoda lubi nam ostatnio robić psikusy i mimo ciężkiego nieba, nawet kropla z niego nie poleciała.
I dobrze. Obyło się bez parasola!

No, a co do bluzy, to... mam plan na jutro:D