poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Motyle ślubne

Ostatnio dużo się szyje... bardzo dużo! Suknie ślubne, sukienki, żakiety. Hm, mam trochę zapasów zdjęciowych. Z racji tego, że ostatnio straszyłam startującym sezonem ślubnym, to dziś wrzucam jego zaległości:)

Sukienka wymarzona, jak na ślub kościelny to dość nietypowa, ale co tam, lubię szyć nietypowo.


Suknia wyszła bardzo dobrze. Przede wszystkim duży biust miał kształt biustu i trzymał się na właściwej wysokości dzięki odpowiedniemu krojowi i wzmocnieniu fiszbinowym.







Wszystko widoczne na Pannie Młodej wyszło spod moich rąk (łącznie ze złotym bolerkiem ocieplanym polarem, co by Zuza nie zamarzła w kościele). Miało być tak, żeby na później jeszcze się przydało. 
Płaszcz ślubny w takim wypadku nie mógł być biały, czy kremowy, bo szybko się brudzi. Z racji tego, że motyle na gorsecie miały trochę kolorów, szukałyśmy wełny odpowiadającej jednym z nich. Padło na brudny fiolet, w którym Zuza czuje się najlepiej:)

Dwa tygodnie po ślubie i skromnej uroczystości rodzinnej, odbyła się impreza dla znajomych w klubie. Suknia, więc musiała przejść lekką metamorfozę! 
Ciach! i można biegać w niej już nie tylko do ślubu.