piątek, 29 listopada 2013

Firanowa królowa- raz jeszcze!

Od kilku dni bardzo ładnie świeci słońce, dzięki czemu zdjęcia w moim dosyć ciemnym pokoju wyglądają o niebo lepiej (jeśli zrobię je do 13:00)
Wczorajszej nocy przeglądałam sobie kreacje wspaniałej Ulyany Sergeenko i natknęłam się na zdjęcie, które bardzo mocno przypomniało mi o mojej firanowej!


Nie jestem pewna czy zanim uszyłam swoją kiecę, czy widziałam już to zdjęcie wcześniej... 
Na pewno szyjąc, inspirowałam się Ulyaną, ale nie konkretnie tą kreacją. Jak zobaczyłam tę fotkę, stwierdziłam, że moja spódnica zdecydowanie potrzebuje nowej sesji! 
Światło od kilku dni mi służy, więc jeszcze raz to samo! Ta sama bluzka, buty i rajstopy, jednak światło inne i efekt chyba lepszy;)

Reszta ta sama:

To nie pierwsza firanka, którą zdejmuję z okien Mamy... Pamięta ktoś jeszcze frędzlową kieckę?
To była moja pierwsza kradzież;)
Tym razem jak tylko zobaczyłam nowe cudeńko wiszące na domowym karniszu, od razu powiedziałam "Mamo, do pokoju te firanki to nie za bardzo...ale spódnica będzie z nich piękna!" Wiedziałam, że mogę jedną zabrać, bo mamy w domu wystarczający zapas na okna.


Robienie zdjęć zimą to jest jakiś koszmar... Moje super studio fotograficzne składa się z czterech lampek, którymi na przeróżne sposoby próbuję uzyskać jasność w pokoju. No cóż...będę musiała zorganizować sobie coś bardziej profesjonalnego, ale na razie muszę radzić sobie tak jak do tej pory;) 
Kilka lampek, statyw, rozjaśniacz komputerowy i zdjęcia nie wyglądają najgorzej.




Spódnica składa się z trzech warstw: firany, spódnicy z połowy koła i podszewki.
Górę postanowiłam zrobić gorsetową, która bardzo ładnie modeluje sylwetkę. Do zrobienia gorsetu użyłam usztywniacza gorsetowego, jednak z fiszbin zrezygnowałam, ponieważ nie lubię kiedy wbijają się one w brzuch przy każdej innej pozycji niż stanie prosto.

Kieca miała już swoją premierę. Postanowiłam w niej wyjść na Wrocław Fashion Meeting i czułam się na prawdę szałowo:D Może nie jest to kreacja do wyjścia na zakupy w Tesco, ale nie zamierzam też trzymać jej w szafie i ubierać od święta! Na pewno nie raz będę biegać w niej po wrocławskim rynku;)

PS Na tej firanowej się nie skończy! Wyczaiłam ostatnio źródło pięknych i tanich jak barszcz firan, co bardzo zachęciło mnie do szycia kolejnych!:)


czwartek, 28 listopada 2013

Kolory na zimę!

Zdecydowanie preferuję kolorowość zimą. Oczywiście bez przesady, nie jak pajac, ale same czernie i szarości nie sprzyjają dobremu funkcjonowaniu w tak depresyjną porę roku.


Na półce miałam oczekujące punto. Och! Lubię chodzić w punto jak zimno w tyłek. Ta dzianina jest na prawdę bardzo przyjemna w noszeniu. Ciepła i miękka dla skóry.
Ma niestety jedną wielką wadę...potwornie się kulkuje... Udało mi się jednak trochę przechytrzyć mojego punciaka i nie muszę już tak często go golić! W zasadzie to z lewej i prawej strony niewiele się różni wyglądem, a zauważyłam, że właśnie lewa strona jest bardziej odporna na kulki. Odwróciłam więc materiał  i szyłam na odwrót:) Mój eksperyment się sprawdził. Nosząc teraz kieckę, widzę że w środku już nie wygląda najlepiej, a na wierzchu nie ma jeszcze za bardzo co golić!:D


Sukienka jest bardzo prosta. Ma jedynie zaszewki na biuście, po to żeby nie marszczyła pod pachami.
Dzianiny w zasadzie nie potrzebują za bardzo zaszewek, bo same potrafią dopasować się dobrze do sylwetki. Ja jednak zdecydowałam się na trochę luzu, więc wolałam do formy dodać odrobinę kształtu.




Do zdjęć robiłam dwa podejścia. Chciałam robić jeszcze trzecie, ale odpuściłam, bo zimno potwornie i rozbieranie się w mieście nie jest najlepszym pomysłem. Pierwsze wyszły rozmazane... Drugie już dobre, jednak ubrałam się "na cebulkę" żeby nie zamarznąć, co sprawiło, że sukienka opierała się trochę na spodnich warstwach, przez co nie do końca widać jak fajnie opływa ciało;) Mam nadzieję , że mimo to dla Was też jest okej:)

poniedziałek, 18 listopada 2013

Modowa na całego!

Jakiś czas temu wypatrzyłam w internecie dziewczynę, która potrafi wyczarować z drewna na prawdę dużo cudownych rzeczy! Tak bardzo spodobało mi się to co robi, że i ja zachciałam przygarnąć sobie coś wykonanego przez jej dłonie!

Oczywiście nie mogło to być nic innego jak napis Modowa Krawcowa;)


Dzieła Ani znajdziecie na facebooku: Wood Art Drewutnia

Jestem mega zadowolona z tego co przyszło do mnie kurierem! Napis jest solidnie wykonany i wiem, że Ania na prawdę mocno musiała się napracować żeby wyglądał tak jak wygląda. 
Całość ma długość ponad 120cm (nie zmieścił mi się na biurku podczas robienia fotek) i wysokość 14cm.
Na oknie za to się zmieścił, więc w całości prezentuje się tak:


Docelowo napis ma wisieć na ścianie, jednak zanim się za to zabiorę (wiercenie ścian niestety) to pewnie przyjdzie wiosna...
Na razie stoi na parapecie i tak czy siak przyciąga dużą uwagę moich gości:)





wtorek, 22 października 2013

Bufy na jesień!

To karmelowe punto leżało u mnie już trzeci rok. Miałam tysiąc pomysłów na krój bluzki z tej dzianinki, jednak zawsze działo się coś, co sprawiało, że tylko oglądałam ją czekającą na półce przez taki długi czas ...
W końcu przyszła jesień i okazało się, że nie mam w czym chodzić. Najwięcej szmat mam na lato i zimę. Tzn. na zimę to mam dużo okryć wierzchnich... Tyle, że nawet babcia mnie ostatnio pytała gdzie ja w nich wszystkich będę chodzić:)
No, ale jesienną szafę mam ubogą, a teraz ta wspaniała pora roku nas wyjątkowo rozpieszcza;)

Na początku myślałam, żeby stworzyć sobie prostą, obcisłą bluzeczkę, później wpadł mi do głowy jakiś golf, a na końcu... przyszła nowa Burda i bufy!




Materiału miałam tyle, że na przylegającą bluzkę z rękawem 3/4 byłoby idealnie. Te rękawy wymagają jednak dużo więcej tkaniny. Po wykrojeniu przodu i tyłu zostało mi tyle, że mogłam z reszty wyciąć sobie pół bufiastego rękawa, albo cały, ale zwykły i trochę krótszy. Koniecznie chciałam mieć wielkie ramiona, więc zdecydowałam się na łączenie! Podzieliłam formę na dwie części (ok. 5cm od pachy) i wycięłam tak, że powstał szew na wysokości biustu. Było to jedyne logiczne rozwiązanie, które bardzo dobrze się sprawdza. Szew tak na prawdę nie rzuca się w oczy, a całość wygląda estetycznie:)

PS Na tyłku mam skórzaną spódniczkę siostry, którą szyła moja Mama.

wtorek, 15 października 2013

Ciepłe cappuccino z cukrem!

W ostatnim czasie mam na prawdę dużo na głowie. Masa szycia i powrót po rocznej przerwie na studiach to na prawdę praca na pełnych obrotach...Uf, dobrze, że nie mam jeszcze dzieci, bo wtedy to nie miałabym nawet chwili na spanie:)
Na szczęście  jeszcze potrafię wyrywać dla siebie minuty w ciągu dnia!
No ten płaszczyk szył się dłuuuugo. W normalnych warunkach, usiadłabym rano i skończyła go do wieczora, a tak... 10 minut jednego dnia... godzinka następnego...pół godzinki jeszcze kolejnego itd., itd.
Udało mi się go skończyć w tydzień!  Małymi kroczkami i jesienny wełniany płaszczyk gotowy.


Wełenkę kupiłam jeszcze latem. W sklepie na Grabiszyńskiej można czasami wyrwać perełki i to właśnie jest jedna z nich. Kosztowała niewiele, a wygląda na bardzo dobry gatunek (czy jest, to się sprawdzi z czasem).  Jest nie bardzo gryząca i jest mocno zbita, więc nie powinna się mechacić.


Wymyśliłam sobie krój dość prosty, ale jednocześnie bardzo dziewczęcy.
Kontrafałdy przedłużające cięcia z przodu i z tyłu plus kokardki to całe szaleństwo.
Dodatkowo, tuż przy końcu pracy, zdecydowałam się na złote różyczki, które są dopełnieniem całości słodyczy!
Z guzików zrezygnowałam, (mimo, że je już wcześniej kupiłam) bo jakoś zaburzały mi przestrzeń;)

 


Z tyłu też znajdują się kontrafałtki, jednak nie wykańczałam ich kokardami, ponieważ nie siadałoby mi się wygodnie w autobusie, podróżując na uczelnię.


Guziory zastąpiłam dużymi zatrzaskami. Pozwoliłam sobie jednak na jedną złotą różyczkę przy szyi, która łączy się z kokardkami przy talii.

Ach! jeszcze kieszenie! Całkowicie o nich zapomniałam:


O, widać je tutaj. Na początku w ogóle nie miałam naszywać, ani wszywać kieszeni, bo chciałam mieć jak najprostszy krój. Stwierdziłam jednak, że na rękawiczki będą one przydatne. Wszyłam je więc w boczny szew, żeby nie rzucały się w oczy. Do trzymania łap w kieszeniach to dosyć niewygodne miejsce, ale na cienkie rękawiczki doskonale się sprawdzi:)

Dziś miałam możliwość wypróbowania ciepłości płaszcza. Jest zdecydowanie lepiej niż myślałam. Całość podszyłam jedynie podszewką, a mimo to nie zmarzłam. Pod spodem miałam też zwykłą, dosyć cienką kieckę, a płaszczyk sprawdził się dziś idealnie:)

PS Teraz, póki nie zrobi się strasznie zimno, będę latać pewnie codziennie w moim księżniczkowym płaszczyku:D Tak, czuję się w nim doskonale!

piątek, 27 września 2013

Spódnica z półkola

Od dawna już zabieram się za stworzenie posta o szyciu spódnicy z połowy koła. Zacznę oczywiście od całego, ale docelowo połówka, bo jak się czasami u mnie okazuje, wychodzą dziwne rzeczy przy wyborze ilości tkaniny i późniejszym wykroju.
Tego typu spódnica wydaje mi się być najprostsza na świecie, ponieważ nie potrzebuje żadnych zaszewek, ani dopasowywania, po za samym paskiem. Mimo to zdarza mi się czasami pomylić, przez co wychodzi później wielkie kombinowanie pt. "jak uratować kieckę"!

czwartek, 26 września 2013

Przedłużenie lata

Lato się skończyło...zaraz październik... za oknem szaro-buro... 
Nic tylko płakać!
Na szczęście są jeszcze osoby, które wiedzą jak zrobić mi dobrze i mimo zbliżającej się zimy (tak, dokładnie, zima już idzie, bo przecież wszystkim wiadomo, że wiosna i jesień w Polsce trwa dwa tygodnie, a zima pół roku, więc tuż tuż) chcą szyć jeszcze lato na październik:)
Ta sukienka jest bez dwóch zdań bardzo, bardzo letnia.


Całość uszyłam z bardzo popularnej ostatnio dzininy o nazwie 'nurek'. Szyje się ją na prawdę przyjemnie, ponieważ jest dosyć gruba i mięsista, ale też mięciutka, dzięki czemu maszyna nie ma z nią najmniejszego problemu. Jedyne czego potrzebuje, to igły do dzianin.
Dół składa się z dwóch warstw. Każdą tworzy półkole. Brzeg wykończyłam ściegiem rolującym na overlocku, co przy tej dzianinie wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem.
Górę uszyłam podwójnie, żeby wszystkie szwy i gumy schować do środka. Dzięki temu całość wygląda bardzo estetycznie i porządnie. Pasy łączące przód z zamkiem na plecach to właśnie szeroka guma.
Sukienkę mogłam przymierzać na siebie, ponieważ góra ma moje wymiary i mogę stwierdzić, że jest bardzo wygodna. W całości jest elastyczna, więc na imprezie można się nieźle najeść, a kieca i tak będzie dobrze leżeć. W ogóle lubię tę tkaninę. Według mnie, to nadaje się ona do tworzenia każdego rodzaju odzieży. Spokojnie można z niej szyć eleganckie szerokie spodnie, jak i leginsy czy żakiety. Zdecydowanie ją polecam.
Duży wybór kolorów jest w hurtowni na ul. Robotniczej, więc jeśli któraś ma chętkę, to może ją spokojnie dostać we Wrocku i od razu szyć:) Mam już na nią kilka pomysłów, ale to może później... jak czasu trochę dla siebie złapię;)

piątek, 20 września 2013

Biel zawsze i wszędzie!

Pani Ewa, od początku wakacji zapowiadała się, że przyjdzie do mnie z szyciem. Miał to być niby płaszcz, więc nastawiałam się na jesienne szycie. Oj, oczka mi się zaświeciły kiedy zobaczyłam z czym do mnie przyszła!

poniedziałek, 16 września 2013

Żono moja... więcej.

Pamięta ktoś jeszcze, że miałam przyjemność szyć suknię ślubną? Jak nie do jest TU
Ostatnio dostałam zdjęcia z sesji ślubno-weselnej, więc mogę pochwalić się jeszcze raz tym co wyczarowałyśmy z Panią Gosią!

piątek, 6 września 2013

Idzie zima zła!

No tak, sezon jesienno-zimowy zaczął się już nie tylko w sklepach! Moja maszyna też już wącha wełny i nastawia się ostro na cięższe szycie.
Zostały nam jeszcze dwa tygodnie lata, ale już widać, że czas na rozglądanie się za czymś cieplejszym, po później będą pustki na półkach sklepowych...